Czyli,  co się tak naprawdę liczy?


Gdy myślimy o prawidłowym żywieniu dzieci, przychodzą nam do głowy pewne wartości, liczby, porcje. Dziecko w wieku 1-3 lat powinno zjadać 1200 kcal dziennie, 30 g białka, 120 węglowodanów i 5 porcji warzyw i owoców. Nie powinno jeść po 18, a posiłki musimy podawać co 2-3 godziny. Nie należy dziecku dawać słodyczy, chipsów, słodkich napojów… Takich zaleceń możemy znaleźć całe mnóstwo. 

http://www.kros.com.pl/abc-zdrowia.asp
Generalnie są słuszne i dobrze, że istnieją. Często oparte są na badaniach naukowych i ich celem jest pomoc rodzicom oraz wspieranie rozwoju dzieci. Jednak czy przynoszą zamierzony efekt? Moim zdaniem nie. Bo cóż biedny zestresowany rodzic wyniesie z takich zaleceń? Możliwości są dwie:
  1. Nie zrozumie ich (ile to do cholery 30 g białka??), uzna je za niemożliwe do zrealizowania i z nich zrezygnuje. Pojawia się wtedy wersja: moi rodzice wiedzieli bez żadnego profesora, jak mnie karmić, to i ja sobie poradzę (jakby nie patrzeć trochę prawdy w tym jest!). Jednak żyjemy w innych czasach i nie zwracając kompletnie uwagi na to, co, kiedy i jak je moje dziecko możemy niestety narazić je na nieprzyjemne konsekwencje, chociażby nadwagę, a to dopiero szczyt góry lodowej
    Istnieje jeszcze druga opcja:
  2. Weźmie te zalecenia zbyt mocno do serca. Zacznie ważyć, mierzyć, liczyć i, co najgorsze, zamartwiać się, gdy jego dziecko nie będzie do tych miar chciało się dostosować. Pojawić się mogą zatem zakrojone na wysoką skalę staranie, by brzdząc zjadł odpowiednią porcję warzyw, owoców, białka i innych cennych składników. Zabawianie, zmuszanie, nakłanianie bardzo logicznymi argumentami (chcesz być zdrowy, to musisz jeść marchewkę) i na końcu tej listy – wyrzuty sumienia, gdy nie uda się osiągnąć sukcesu (a niestety najprawdopodobniej się nie uda, bo nie jesteśmy w stanie zmusić naszego dziecka do jedzenia tego, co uważamy dla niego za dobre).
Oczywiście to skrajne przypadki, ale chcę przy ich pomocy pokazać, do czego mogą nas doprowadzić tego typu zalecenia. Zapewne większość rodziców plasuje się gdzieś pomiędzy tymi przykładami, albo w zależności od sytuacji skacze od jednej pozycji do drugiej.
Co jednak chcę podkreślić – kochani rodzice, to nie Wasza wina! Wy chcecie jak najlepiej dla swoich pociech. To zalecenia są złe. Nacisk bowiem jest kładziony nie na ten aspekt żywienia, na jaki powinien.

Proste konsekwencje 

Zadajmy sobie proste pytanie: 
  • Co z tego wszystkiego mają dzieci? 
  • Co zyskują z tego, że po godzinie siedzenia przy stole zjedzą w końcu ostatniego brokuła? 
  • Czego się dowiedzą o jedzeniu, po wchłonięciu całego jabłka w czasie oglądania ulubionej bajki? 
  • Co im pozostanie z informacji, że warzywa trzeba jeść bo są zdrowe, a słodyczy nie, bo zdrowe nie są? 

Trochę wartości odżywczych, witamin i ważnych składników (które wykorzystają w ciągu kilku kolejnych godzin), proste skojarzenie – zdrowe jedzenie, to niesmaczne jedzenie, coś, co muszę jeść, bo tak chcę mama, tata, babcia, ale nie ja i marzenie – gdy dorosnę nigdy nie będę musiał jeść warzyw. 
Czy tego właśnie pragniemy?

Wolisz 90% czy 10%? 


Bezpośredni wpływ na to, co jedzą nasze dzieci, mamy jedynie przez kilkanaście lat ich życia (realnie czasem nawet tylko przez kilka). Potem większość decyzji żywieniowych podejmują one samodzielnie i to właśnie na tych przyszłych decyzjach powinniśmy skupić się najbardziej. Kładąc nacisk na aktualne odżywienie (krótko mówiąc, czy dziecko zje do obiadu szpinak czy nie) zajmujemy się jedynie 1/10 jego życia. Może dzięki tym staraniom przez te 10% swojego życia będzie miało nieco więcej witamin, jednak co się stanie z pozostałymi 90%? Skupiając się na nawykach, inwestujemy (czasem kosztem niedojedzonych warzyw do obiadu i wyrzuconej surówki po raz 5 w tym tygodniu) 10%, by w przyszłości zbierać plony w 90% życia naszej pociechy. Bo dziecko, które ukształtowało u siebie dobre nawyki żywieniowe w dzieciństwie, będzie je stosowało przez większość swojego życia. 
I to się naprawdę liczy. Nie tabele, wyliczenia i porcje, ale dobre nawyki! A jak wpływać, modyfikować, kształtować nawyki? Odpowiedzi szukaj m.in. na tym blogu :)


Co o tym myślisz? Zostaw swój komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About